Miejsce w którym mieszkałem także było niezwykłe: pałac kultury, taki jak w Warszawie tylko mniejszy, przerobiony na bhotel/b zupełnie dobrej jakości, z szerokim łóżkiem i śniadaniem, po które wystarczyło zejść, czyli przykrości związane z ... Codziennie wyłaziłem stamtąd i wędrowałem aż po starcie zelówek, zatrzymywałem się w knajpach, pisałem, mieliłem bozorem/b, rozumiejąc coraz lepiej, że spokój to nie cień ani garnek złota, jest nie sposób poprosić, żeby przyszedł, ...